Antologia

KRÓTKA ANTOLOGIA

POWIEDZEŃ, AFORYZMÓW, SFORMUŁOWAŃ I HASEŁ UŻYWANYCH W SETCE NA PRZESTRZENI WIEKÓW

W mojej długiej podróży poprzez strony internetowe innych ekip trafiłem na stronę 16 WDH i z dużym zainteresowaniem zagłębiłem się w lekturę ich podstrony zatytułowanej „Krótka Antologia powiedzeń, aforyzmów, sformułowań i haseł używanych w szesnastce na przestrzeni wieków”. Jest to zbiór na który, składają się tzw. „teksty”, którymi posługiwali się (lub nadal posługują) harcerze 16 WDH, „a o których pamięć nie powinna zaginąć, gdyż tworzą jakąś drobną część tradycji naszej Drużyny, że o wywoływaniu wspomnień… nie wspomnę. Przyjęta metoda polega na spisywaniu owych „tekstów”, w miarę możliwości wyjaśnianiu ich znaczeń i humorystycznemu odniesieniu do domniemanego źródła. Jest to oczywiście jedynie przyczynek do bardziej dogłębnych studiów, analiz i opracowań. Przede wszystkim jednak – jest to swoista forma apelu do Zawiszaków, aby charakterystyczne, nigdzie indziej nie używane, nasze szesnastkowe „teksty”, kody, szyfry i inne przykłady metajęzyków spisywali i w ten sposób powiększali ten jakże ubogi zbiór”.

Chwila zastanowienia… tak my też mamy takie „teksty”, żyją one od dawna między nami, są to czasem powiedzenia, które robią karierę w trakcie jednego obozu czy wycieczki, a potem ulegają zapomnieniu lub trwają w oderwaniu od sytuacji przynosząc chwilę uśmiechu i wspomnienia dla tych, którzy wspominają sobie „tekst”. Nasza drużyna działa ciągle już prawie ćwierć wieku i trochę tego się nazbierało, myślę że warto ocalić od zapomnienia nasze powiedzenia i zawczasu spisać je na wzór szesnastki. Dlatego apeluję o zgłaszanie do naszej setkowej antologii – naszych „tekstów”. Na marginesie można zauważyć że parę sformułowań mamy podobnych do warszawiaków.

Z góry dziękuję zarówno za nowe hasła, jak i za uzupełnienia oraz dodatkowe objaśnienia już opisanych.
HASŁA

  • A rozumiem te choinki (plastikowe) przed namiotami to oznaczenie że tu mieszka kadra – na obozie w Stęszewku (1990) zastanawialiśmy się co zrobić z niepotrzebnie zabranymi choinkami sztucznymi. Aby nie zostały zniszczone w magazynie i dodatkowo jeszcze nabrały wyglądu leśnego, no i trochę odkurzyły się od deszczu postanowiliśmy wbić po jednej przed każdym namiotem kadry. Wyglądało to dość komicznie. Przytoczone stwierdzenie padło z ust chórzystek jakiegoś chóru polonijnego który zwiedzał nasz obóz. Nie chcąc wyprowadzać z błędu wpatrzone w nas chórzystki potwierdziliśmy ich domniemanie. Jak to zwykle było skrzynie po obozie nie zostały do końca rozpakowane i jeszcze przez kilka lat choinki towarzyszyły nam na obozach – ostatni raz chyba w Dobiegniewie (1996). Należy tu jeszcze wspomnieć o apelu na który zaprosiliśmy gości. Był to apel wieczorny czyli zgodnie ze zwyczajem flaga powinna zejść przy komendzie „sztandarowi cześć!” – chcąc jednak uczcić naszych gości oboźny wydał komendę „Do Hymnu!” – Drużyna zaczęła śpiewać i nagle z mroku tam gdzie stał chór usłyszeliśmy nasz hymn ale zaśpiewany tak, że odebrało nam dech. Było to zdecydowane najlepsze wykonanie Hymnu ZHP na naszym obozie jakie kiedykolwiek słyszałem.
    Można by wspomnieć jeszcze o naszych harcerzach, którzy zapałali miłością do chórzystek i podążyli za nimi na kolejne koncerty po Polsce. Dla dwóch z nich (Sadzak i Miszał) powrót z jednego z nich, w środku nocy skończył się niezbyt przyjemnie, kiedy to idąc drogą leśną do obozu wspominając sympatyczne chwile nie zachowali czujności rewolucyjnej i dali się pojmać przez wrogo nam nastawioną drużynę. Ekipa ta planowała właśnie wjazd na nasz obóz. Po krótkiej potyczce udało się odbić wspomnianych, którzy leżeli w rejonie Ronda Bobasa związani jak balerony.
  • ajzol ajzol szyszy
  • Babol – nazwa własna pierwszego samochodu drużyny (biorąc pod uwagę ilość godzin spędzonych pod nim i w nim – można tak powiedzieć chociaż formalnie był własnością hufca). Samochód zaczęliśmy użytkować w połowie lat osiemdziesiątych. W oko wpadł nam Tarpan w opłakanym stanie, stojący na placu przed hufcem. Po odgarnięciu chwastów i wydłubaniu mchu, uruchomiliśmy ten skomplikowany mechanizm. Na pierwszą zbiórkę Adaś zwany również Stedim przyprowadził pojazd idąc koło niego. Maksymalna prędkość jaką osiągał Babol wynosiła wtedy 4-5 km/h dodatkowo nie trzeba było być w kabinie bo samochód jechał sam. Dzięki praktykom w Tarpanie i drobnym podharcerzeniom (kadra nic o nich nie wiedziała) udało się pojazd uruchomić. Jego wygląd zewnętrzny był mniej istotny pokrywało go kilka warstw farby w różnych kolorach, nawet pokusiliśmy się o namalowanie maskowania typu łaty (tak nam się przynajmniej zdawało, że to tak wygląda) trudno wyjaśnić dlaczego na tylnej klapie zostały namalowane pasy czarno-żółte co upodobniło Babola do maszyny drogowej. Jego wygląd tak zapadał w pamięć, że gdy włamano się do sklepu w Tucznie cała wieś przypomniała sobie że widziała podejrzany pojazd a nawet ktoś zapisał jego numery rejestracyjne – to nic że nasz biwak miał miejsce tydzień wcześniej.
    Z Babolem wiąże się wiele opowieści jedna z nich związana jest z przyrzeczeniem na które pędziła kadra setki Babolem. Droga Stęszewko – Wronczyn, środek nocy pełen but (+/- 55km/h) – i nagle robi się ciemno. Co jest? Zgasły światła? Gdzie jest droga? Nie – to otwarła nam się maska zasłaniając szybę przednią. Kierujący Babolem Kejza całkowicie intuicyjnie, błyskawicznie otworzył boczne okno i wystawił przez nie głowę. Spokojnie bez większej emocji zatrzymał pojazd. Tak jakby robił to stale. Kariera Babola skończyła się podczas zlotu hufca, na którym organizowaliśmy grę Antena 1. Jednym z bohaterów gry miał być samochód terenowy na szwedzkich numerach rejestracyjnych pełen pozytywnie nastawionych Szwedów. Niestety w drodze na teren gry podstępny pieniek ukryty w bujnej trawie zakończył życie zawieszenia Babola. Z trudem odholowaliśmy B do bazy. Kejza jeszcze go reaktywował ale po zniszczeniu przez Adasia flagowego tarpana hufcowego musieliśmy pożegnać Babola. Babol z rozpaczy za nami odmówił współpracy i krótko po tym został oddany na złom. Zapoczątkował jednak erę motoryzacji drużyny (Muskel, Gaz, Uaz – czerwony, Uaz).
  • Badziew, badziewie
  • bambetle – bagaże, majdan, sprzęt; określenie bałaganu na półce w namiocie.
  • Bebzon – patrz bełt
  • bełt – napój regeneracyjny, czasem chłodzący, wykonany na bazie wody (H2O), z domieszką kolorowego proszku (tzw. oranżada w proszku) lub syropu do rozcieńczania; podawany w plastikowych lub szklanych opakowaniach, przeznaczony do natychmiastowego spożycia; potocznie: każdy zimny napój; pochodzenie prawdopodobnie gastronomiczne lub gastryczne (zwraca uwagę uderzające podobieństwo zarówno do zwyczajowej nazwy taniego wina, jak i do efektów jego nadużycia)
  • Białe dół – białe góra! – komenda wydana dla całej drużyny. Harcerze po jej usłyszeniu „łamią” w połowie czarne getry przykrywając białe wypustki. Ma to na celu ochronę „białych” przed kurzem. Komendę „Białe góra!” stosujemy na wejściu do wsi czy osad lub w trakcie zbiórki gdy chcemy podkreślić jej uroczysty charakter. Wygląda to dość komicznie kiedy kolumna czwórkowa zatrzymuje się i nagle wszyscy schylają się do ziemi.
  • Białe szaleństwo – nazwa jednej z potraw jakimi raczono nas w trakcie obozów na bazach. Co wchodziło w skład BS trudno określić, może jakiś serek? Potrawa ta mimo wielu lat braku styczności z bazami nadal nie cieszy się powodzeniem mimo że kwatermistrz stara się dawać do niej produkty najlepszej kategorii.
  • bonie dydy – w barwnym i sugestywnym porównaniu „jak bonie dydy” oznacza emfazę, afirmację i intersynapsalną iluminację, spowodowane stwierdzeniem, że opisywany przedmiot, zjawisko, okoliczność lub czynność charakteryzują się ponadprzeciętnymi właściwościami (np. „zimno jak bonie dydy!” – oznacza bardzo zimno); także jako podkreślenie, potwierdzenie lub narzędzie zwiększenia efektu afirmatywnego odbioru u słuchaczy, z dodatkowym elementem zaklęcia, przysięgi lub przyrzeczenia publicznego („uda się, jak bonie dydy” – oznacza, że uda się na pewno lub, że uda się z najlepszym rezultatem); używane także zamiennie ze zwrotami: „jak bum cyk cyk”, „p****i jak za cara”;
  • bosmanka – dość skomplikowany węzeł który jak wieść gminna niesie miał służyć bosmanom bądź do wymierzania kar cielesnych lub jako zakończenie liny rzucanej komuś na ratunek. W naszej drużyni bosmanki pojawiły się od samego początku istnienia. Najsławniejsza jest bosmanka na buławie drużynowego. Zdarzały się bosmanki giganty wielkości piłki do nogi – bo wykonane z grubej liny. Ruch wyplataczy bosmanek w pewnym momencie był tak prężny że musiała go zacząć zwalczać kadra gdyż zaczęły znikać mniej potrzebne linki od namiotów.
  • Brama 5xA – po raz pierwszy bramę taką zbudowano w trakcie
  • Brygada pracy socjalistycznej – jeden pracuje reszta patrzy
  • cepal – patrz młotek
  • Chcę kartę na młocika – prośba Oskara Sz.
  • cieć – patrz młotek
  • Cienias – patrz cykor
  • Cykory – zuchy
  • Czarna Kizi – przysmak kolacyjny
  • Czy ktoś szuka mojej menażki?
  • D2 – napis na skrzyni
  • Dekiel mam z deklem, ty deklu
  • Demolka – koniec obozu
  • dings
  • Dino!
  • Dlaczego płaczesz Buła? Bo dostałem w oko kulką (plastikową z pistoletu). Idź do doktora. Ale to doktor mnie strzelił.
  • Dom marins – wędrowny Beskid W – 1987
  • dostać wilka, lub dostać wolfa, chcesz dostać wolfa? – oznacza zachorowanie na hemoroidy lub przeziębienie nerek, zasadniczo takie sformułowanie występuje w pytaniu: „Chcesz dostać wilka?” kierowanym, jako przestroga, do osób siadających bezpośrednio (tj. bez podkładki termicznej rozdzielającej warstwy naskórka od zimnego podłoża) na ziemi lub kamieniu (betonie); pochodzenie prawdopodobnie hodowlane lub myśliwskie
  • Dragońskie podejście do sprawy
  • Druhu a gdzie jest (coś)?
  • Druhu co zrobić z tym namiotem? Wyrzuć bez zastanowienia.
  • Druhu ma druh zegarek? Nie! Jest środek nocy Najdek śpij!. Druhu a która jest godzina?
  • Druhu tam jest obóz jakiejś 43 drużyny z Poznania! –
  • Druhu tam leżą pomarańcze! – tak wołał „Mały Kaptur” gdy na śniegu zobaczył dwie połówki gumowej piłki które wziął za leżące na śniegu owoce cytrusowe. Świadczy to bogatej wyobraźni wspomnianego gdyż działo się to
  • Druhu ten telefon mnie ugryzł
  • Druhu tu chodzą jakieś łosie
  • Druhu zlew się urwał. A co robiłeś Wiciu? Myłem nogi w zlewie najpierw wsadziłem jedną a potem dołożyłem drugą. To znaczy że stałeś w zlewie. Tak ale krótko bo zaraz się urwał.
  • Drużyna! W tył na lewo – INTELIGENTNIE – marsz!
  • Drzeć się jak Mikrobi
  • Drzewo serowe, mydło ser
  • Dwunastka
  • Dykta
  • Dyskoteka na polu minowym
  • Dyszka –
  • Dziadowo
  • Dzień hollywood
  • Eciepeć
  • Fort Ułan
  • Forteca Stęszewska –
  • Freya
  • Gagarin zrobić komuś gagarina
  • Gdzie Wanna będę żygać? Dziewanna Dziedziczki.
  • Grać Przechyły
  • Graj Stedi!
  • Graj ślepa cyganko – ale ja nie jestem ślepa – graj mówię
  • Grzyb postawić grzyba – papierzak bez papieru – czyli po prostu kupa w lesie nie zamaskowana. Grzyby są tępione przez kadrę – tym bardziej że nasze Zielone Budki są wyposażone luksusowo w porównaniu z innymi konstrukcjami konkurencyjnych obozów.
  • Gute Reise
  • Hasać – bliżej nie określone ćwiczenia fizyczne wykonywane przez Jerzego – Wolfa, polegające na bieganiu wokół obozu czy biwaku, często wspomniany był ubrany w skrawki maskownicy, starał się w sposób nie zauważony podejść obozowisko – z reguły kończyło się to wskazaniem jego miejsca ukrycia przez wartownika – powodowało to kolejną porcję hasania; wyhasaj się Jerzy! – tak mówiliśmy do Jerzego gdy widzieliśmy że rzeczywistość go przygniata. Po wyhasaniu wracał do nas lepszy i spokojniejszy.
  • Hela – samochód terenowy drużyny nazwany tak na cześć czołgu Generała Maczka (taką nazwę wymalowano po lądowaniu w Normandii na czołgu dowodzenia typu Cromwell). Nazwa nadana wraz z przykręceniem „ptaka” – symbolu fabryki UAZ na obozie w Łośnie. Aby wysłuchać specjalny rozkaz Hela wjechała na plac apelowy. Inne określenia naszego samochodu: Uziel, Zielony, Czołg
  • Hitler Jungen, Hitler Jungen!! –
  • I ten szatan na tej piekielnej maszynie!
  • IGOR – Instruktorska Grupa Operacyjno Rozrywkowa – nazwa kręgu instruktorskiego powstałego przy 100 PDH. Po raz pierwszy na początku lat 80-tych. Jednak wstąpienie do niego pozostałych instruktorów 33 szczepu zabiło inicjatywę i krąg zawiesił swoją działalność. Reaktywacja nastąpiła na obozie w Łośnie.
  • Ile waży ta wieża?
  • Imperium gdy powstanie! –
  • Impregnacja namiotu metodą NIVEA –
  • Iść jak ruski marynarz –
  • Ja też byłem kiedyś instruktorem skautowskim, a to moja żona którą poznałem na obozie skautowym też była instruktorką. A to moja żona też jest instruktorką. To będzie pan kiedyś Premierem! –
  • Ja znam te tereny. – tak twierdził dh Maciej C. Chwilę po tym stwierdzeniu okazało się że zabładziliśmy.
  • Jak długo jesteś w drużynie? Ja jestem dłużej wypad z krzesełka!
  • Jak Pani znajduje obóz? Dziękuję bez problemu doszłam.
  • Jedziemy w bunkry – wyjazd do MRU – popularna w późnych latach osiemdziesiątych forma spędzania czasu wolnego. Prawie co sobota wyruszała ekspedycja na podbój podziemi MRU. Nasze zainteresowanie przygasło po siedmiodniowym obozie wędrownym, kiedy zobaczyliśmy już wszystko.
  • Jeżeli nie jesteście pewni swoich rowerów to nie jedźcie
  • jęzioro
  • Jolanda
  • K***a mają wyższy! – okrzyk „entuzjazmu” jaki wydał z siebie, siedząc na koniu, stojącym przed naszą bramą obozową drużynowy 43 PDH Honker „Banan” – na widok naszego masztu flagowego. Było to w gnieździe wielkopolskim w trakcie Zlotu Grunwaldzkiego w 1988 roku. Faktycznie nasz maszt był chyba najwyższym w całym gnieździe – stawiła go cała drużyna zlotowa. Należy dodać, że z Honkerami nie raz spotykaliśmy się w różnych okolicznościach i często rywalizowaliśmy w różnych dziedzinach. Można powiedzieć, że lubiliśmy się w sposób inaczej.
  • Kałuża matka –
  • Kamień z glutem
  • Kancik, brzytewka – tak nazywane jest właściwe ułożenie beretu. Kancik nad lewym okiem, a brzytewka przy prawym uchu. Aby uzyskać charakterystyczny kształt beretu nie naleśnika lub traktorzysty berety na pierwszej musztrze obozowej lądowały pod pompą (Stęszewko) lub w jeziorze, następnie zaczynał się proces się skomplikowany proces formowania na mokro i sucho. Sucho bo po 2-3 godzinach musztry każdy beret był suchy i właściwie ułożony.
  • Karcer – na obozie w Wisełce (1990) została wykopana głęboka dziura która miała służyć jako więzienie dla schwytanych obcych ciał. Dziurę głęboką na 2 metry Jerzy zwany Wolfem (motywowany przez Kejzę głównego pomysłodawcę karceru) kopał 3 dni. Dostęp do środka karceru zagradzała krata z żerdek. Jedynymi pensjonariuszkami były zwabione podstępnie na teren obozu (obóz był pokładem żaglowca na który zakaz wstępu miały kobiety) dziewczyny z zaprzyjaźnionej 16 PDH. Przyniosły nam podwieczorek i zaciekawione przyjęły zaproszenie na pokład – i to wystarczyło aby nasz dzielny Kejza zapakował je do karceru. Przybycie kapitana (Brodiego) zakończyło męki pojmanych dziewic (?). Niestety nasz nieszczęsny karcer też się znalazł w sławetnym liście rodzica.
  • Kaszana, kaszak – w zwrocie grzecznościowym „ale kaszana!”, oznacza rzekomy (prześmiewczy, ironiczny, groteskowy) zachwyt nad ludzkim nieudacznictwem, głupotą, niezdarnością; inaczej dezaprobata skiepszczenia czegoś na wielką skalę, połączonego z totalnym obciachem wobec otoczenia, w tym środowiska naturalnego; występuje także jako źródłosłów takich wyrazów, jak „kaszaniarstwo”, czyli zespół (grupa) ludzi, społeczność, która niczego nie potrafi, a jej wizerunek to jeden wielki obciach, albo „kaszanić”, czyli robić coś źle, nieprawidłowo, nieskutecznie; pochodzenie barowe
  • Kazał pan musiał sam – ulubione powiedzenie Szefa. Bo on lubi robić wszystko szczególnie na obozie. Nikt nie wie o co mu chodzi bo przecież często też powtarza że jeżeli ma coś być zrobione dobrze to musi to zrobić sam – to co się czepia że czegoś ktoś nie zrobił. Zadziwiające!?
  • Kąt prosty
  • Kefa
  • Kejza
  • Kejzoskrót –
  • Kierowca bombowca –
  • Kifol
  • Klub Anonimowych Daunów Obozowych KADO
  • Klub Weteranów – nieformalny krąg seniorów 100 PDH czyli byłych harcerzy drużyny. zgromadzenie bardzo pomocne w pracy drużyny. Chociaż po ich „Polowych Zbiórkach” (odbywają się na terenie obozu letniego drużyny) pozostaje wiele dowodów na nieharcerskie prowadzenie się. Co zrobić trudno być harcerzem do końca życia.
  • Kolonia dzieci wątłych i ospałych
  • Komarowo –
  • Kość Niezgody – atrakcja noclegowa
  • Kowboje i Indianie
  • Kramik
  • Kraty w oknach –
  • Krewni i Znajomi Słonia
  • Królowa Kanadyjki
  • Krwiste befsztyki
  • Kucharz – żartobliwe określenie kształtu rogatywki, której wszystkie rogi, a zwłaszcza tylny, zostały postawione do góry; oznacza też nieprawidłowy sposób noszenia i ułożenia rogatywki; pochodzenie obozowe. Powiedzenie niestety odeszło do archiwum wraz z rogatywkami z których nasza drużyna zrezygnowała na rzecz czarnych beretów pod koniec 2003 roku.
  • Kula Nelsona
  • Kulbaczyć! – okrzyk w formie komendy (rozkazu), oznaczającej nakaz założenia plecaka przed wymarszem z kwatery, biwaku, obozu, miejsca odpoczynku itp.; używane od początku istnienia drużyny. Komenda znienawidzona w trakcie obozów wędrownych; pochodzenie kawaleryjskie.
  • Kupę twórz! –
  • Kupić sobie komplecik (optyczny)
  • Kuti Soda
  • Lampa, lampuciara
  • Latrinenstrasse
  • Leningrad Kowbojs. Piotrogród. Zdobycie Leningradu.
  • Lepiej kijek pocienkować, niż by się go miało potem pogrubasić
  • Leśne Dziadki, Kaszelki
  • Ludzi nie z tej bajki
  • Lumpy – patrz manele;
  • Łeb mi ciąży
  • Łosiek
  • Magazynier – ktoś kogo nasza drużyna mimo ćwierć wieku działania nie dochowała się. Funkcja powierzana różnym osobnikom jednak ogrom posiadanego sprzętu (parę ton) przytłacza kolejnych kandydatów i doprowadza do rychłej dezercji z pola walki. Problem magazynów (oprócz żywieniowego – nad którym niepodzielnie króluje kwatermistrz) spada na drużynowego, który musi zaganiać do sprzątania w nich i musi wiedzieć gdzie jest wszystko na obozie. Patrz Druhu a gdzie jest? W latach 2000-2001 podjęto heroiczną próbę spisania i oznakowania sprzętu. Próba częściowo zakończona powodzeniem. Teraz mamy wszystko opisane na czerwono z magiczną literką C na początku (C – sto). Spisać jednak to nie znaczy panować i wiedzieć gdzie coś jest.
  • magiczne słowo – teraz!
  • Mała komenda namiot typu SOPOT 3 koloru niebieskiego – zlikwidowana na obozie w 2007 roku
  • Manele – gwarowe określenie rzeczy osobistych również bambetle.
  • melasa – produkt uboczny powstający z produkcji ziemniaków obranych w maszynie w bazie Wisełka. Melasa była mieszaniną obierek, ziemi, całych ziemniaków i wody. Całość wyglądała dość mało apetycznie. Mimo znacznego ułatwienia jakim była wspomniana maszyna (obozy w Wisełce miały i 500 uczestników) nadal trzeba było oczkować ziemniaki po wyjściu z maszyny i dodatkowo trzeba było wyczyścić maszynę z melasy. Melasa znalazła jednak swoje drugie zastosowanie (oprócz pokarmu dla świnek) – nadawała się znakomicie na chrzest obozowy gdzie służyła dla celów różnych kąpieli zdrowotnych i okładów. Podobno wpływała znakomicie na włosy. Szczególnie te długie – dziewczyn. Zastosowanie melasy zostało ukrócone wraz z zaprzestaniem wyjazdów na bazy – zwykłe obierki to nie to.
  • Menel – nie mylić z manelami – słowo gwarowe określające niezbyt ładnie wyglądającego osobnika, często robiącego głupie uwagi pod adresem harcerzy, często będą pod wpływem wina marki wino (La Patik). W większej grupie menel może być niebezpieczny dlatego zalecamy nie drażnienie i obchodzenie łukiem. Menel może okazać się tubylcem i wtedy może dojść do stałego wjazdu na teren obozu.
  • Metoda doktora Sikorskiego w modyfikacji doktora Cypla skutkuje na wszystkie choroby szczególnie na niemoc kuchenną: Widzisz to drzewo, usiądź sobie pod nim i oddychaj. Wciągaj powietrze nosem wydychaj buzią zaraz ci przejdzie.
  • minuta osiem – pochodzenie nieustalone, jednak sformułowanie to wydaje się brać swój początek ze starej tradycji instruowania młodych harcerzy w zakresie wysiłku, jako należy przedsięwziąć w celu osiągnięcia zamierzonego rezultatu; w późniejszym okresie używane zarówno jako określenie łatwości wykonania zadania (w znaczeniu: „nie zajmie to więcej czasu, niż…”), jak i w charakterze uzupełnienia wydanego rozkazu lub komendy (w znaczeniu „natychmiast”)
  • młotek – zbliżone do cepala, dekla, badziewiaka, cieniasa, ciecia, eciepecia i łośka żartobliwe także ironiczne określenie kolegi, któremu coś nie wychodzi lub nie udaje się, zazwyczaj występujące w wołaczu („Ty młotku!”), czasem jako określenie zbiorowości, np. zastępu („Ale z was młotki!”); pochodzenie hydrauliczne lub ślusarskie
  • Moje dziecko uczulone jest na cytrusy
  • Mułła lub muła – kara fizyczna polegająca na mocnym uderzeniu w mięsień na ramieniu. Muły były wydawane przez współuczestników za mówienie brzydkich wyrazów. Kary fizyczne zostały wycofane na samym początku istnienie drużyny.
  • My umiemy to otworzyć, szkoły techniczne pokończone
  • Na warcie stoisz synku!! To stój! Ułan psia krew – popularny cytat zaczerpnięty z serialu „Czterej pancerni i pies”. Często dość dobrze oddający kiepską postawę wartowników.
  • Naleśnik – bardzo niepochlebne określenie sposobu noszenia i wyglądu beretu. Beret w kształcie naleśnika odtaje od głowy właściciela.
  • Napisać list
  • nic na siłę, wszystko młotkiem – wyrażenie o charakterze ponadczasowej sentencji, mądrości ludowej, zawierającej zarówno istotną poradę życiową, jak i aktualny w danej sytuacji instruktaż postępowania; używane głównie w czasie prac pionierskich i naprawy naszego UAZ-a – jedno z ulubionych powiedzeń kwatermistrza oddające dość dobrze problematykę remontową. Jak mawiają pradawni Rosjanie do naprawy UAZ-a potrzebny jest król narzędzi – młotek i klucz 13;
  • Nie ma suszek w lesie druhu – tak oświadczył Pasztet gdy po czterech godzinach krążenia wokół obozu powrócił z pustymi rękoma do obozu. Było to na obozie w Dobiegniewie (1996) gdzie mieliśmy umowę z leśniczym że żerdki pozyskujemy samodzielnie w dowolnej ilości ale mogą to być tylko suszki. Oczywiście twierdzenie Paszteta natychmiast (zgodnie z zasadami ograniczonego zaufania) zostało zweryfikowane przez komendanta, który wskazał kilkanaście suszek w okolicy. Wszyscy wiedzieli że nie padło na wzrok Pasztetowi ale po co pracować jak można było spędzić te kilka godzin sympatycznie w lesie. Zdanie trafiło na stałe do obiegu – oznaczając sprawę beznadziejną – nie do wykonania – No, nie ma suszek w lesie druhu!
  • Nie najdkuj, ty najdku
  • Nie skarżcie się – dzieci w obozach koncentracyjnych miały gorzej
  • Nie zabijajcie mnie jestem młodym chrześcijaninem
  • Niszt sznicel
  • Nosić grabki
  • Odstęp startowy! –
  • Ognisko konsumpcyjne
  • Ogór, zrobić punkt na ogórze
  • Oj chyba będzie tu mandat! – tak straszyła nas jedna miła Pani z SANEPiDu jeszcze przed wejściem do obozu. Była też autorką innego powiedzenia które przeszło do naszego słownictwa: „A gdzie macie Stanowisko wyparzania jaj?”
  • Oje bagienne- taki napis ze zdziwieniem przeczytaliśmy na kartce która leżała przed pospolitymi glanami na wystawie sklepu militarnego w Zielonej Górze. Od tej pory glany to oje bagienne cokolwiek to znaczy.
  • Only for dups 100 pdh – taki napis pojawił się na latrynie jaką postawilismy koło naszego podobozu w Wisełce (1990). Latryna została przez nas wyremontowana i dbaliśmy o jej stan higieniczny. Sława o jej walorach – głównie zapachowych – rozpełzła się po całym zgrupowaniu i mimo że byliśmy na samym skraju obozów do naszej landrynki zaczęły przychodzić całe pielgrzymki. Oczywiście nie spotkało się to z naszą aprobatą. Do latryny wybudowaliśmy drogę otoczoną zeribą a na drzwiach umieściliśmy wspomniany napis. Nadal jeszcze musieliśmy bacznie obserwować „nasz” domek ulgi. Należy dodać że rozpościerał się z niego wspaniały widok na zachodzące nad jęziorem słońce. Latryna ta jest jeszcze znana ze sławnego pomówienia nadgorliwego rodzica patrz – Powiesić kogoś za nogi głową w kierunku miski klozetowej i sławnej pracy Becela, który rozgarniał produkty przemiany w latrynie – kijem a powietrze podawano mu za pomocą skręconych 5-6 rur do maski pgaz. Oczywiście nie było mu łatwo – w rurę wkładano różne atrakcje zapachowe – skarpetki itd. Dodajmy że Becel zgłosił się na ochotnika – nagrodą za jego poświecenie był czasowy wyjazd do Poznania. Co ludzie nie zrobią żeby zobaczyć kochanych rodziców (kochane pieniążki przyślijcie drodzy rodzice!)
  • O so si chosi? – w 1994 roku jechaliśmy do Flandrii na uroczystości związane z50 rocznicą wyzwolenia tego kraju. Według pierwotnych założeń uczestnicy wycieczki mieli to być młodzi Polacy obchodzący w trakcie wycieczki swoje 18 – te urodziny. Imprezę organizowała jednak GK i tam zaproponowano aby 10 miejsc przekazać naszej drużynie. Bo będziemy się ładnie prezentować i przy okazji wyjedzie drużyna od lat związana z Generałem Maczkiem – więc chyba wsi nie zrobią. Jakie było nasze zdziwienie w momencie gdy wsiadaliśmy do autobusu w którym oprócz „urodzinowców” było kilku harcerzy i harcerek w marynarskich mundurach (reprezentowali zupełni wtedy nam nie znane Tychy). Pierwsze spięcie dotyczyło miejsc w autobusie – musieliśmy wywalczyć sobie tył autobusu – w końcu jechaliśmy w autokarze (Jelczu) naszej chorągwi a tu jakieś granatowe nie chce nam zejść z miejsc. Zeszli bez użycia przemocy fizycznej – było nas więcej. Droga długa co tu robić – wyzwaliśmy ich na pojedynek szantowy. Wydawało się nam że jesteśmy w tej dziedzinie potęgą (w tym okresie śpiewaliśmy całe dwa śpiewniki 2 i 5). Jedna piosenka my druga oni i po prześpiewaniu wszystkich naszych – oni śpiewają dalej a my już nie mamy co! Dopiero później okazało się że rzuciliśmy się z motyką na słońce – nasi początkowi rywale a pod koniec imprezy – najlepsi kumple (i nie tylko – ach ten Tapir!) – pochodzili z drużyny harcerskiej z której wywodził się znany zespół szantowy „Ryczące dwudziestki”. Na długi czas też wśród nas, zagościło ulubione powiedzenie jednej z druhen – O so si chosi? – które znaczyło po naszemu – o co ci chodzi? Szkoda że znajomość nie wytrzymała próby czasu i po kilku wzajemnych odwiedzinach – umarła.
  • P****i jak za cara – w znaczeniu jest bardzo zimno.
  • Pada jak w Szklarce, Czy to będzie druga Szklarka? – był to pierwszy samodzielny obóz drużyny od lat (1993). Dał się zapamiętać jako obóz pełen pionierskich odkryć i eksperymentów. Zdobyte jednak na tym obozie doświadczenia zaowocowały w przyszłych latach. Niestety zapamiętaliśmy ten obóz również ze względu na fatalną pogodę. Początkowo denerwowała nas woda lejąca się ciągle z nieba. Później całkowicie nam już zobojętniała. Do tego stopnia że odbywały się nawet turnieje sportowe i normalne zajęcia programowe na deszczu. Może z resztą ta zła pogoda była zbawienna gdyż obóz mieliśmy ustawiony na skraju cywilnego pola namiotowego (zrobiliśmy tak raz i nie zrobimy nigdy więcej!). owocowało to różnymi dziwnymi sytuacjami z mieszkańcami pola. Szczególnie z tymi pijanymi. Już pierwszego ranka gdy kwaterkowiczowie obudzili się (spali na kanadyjkach rozstawionych dookoła sprzętu – dziwna metoda zarzucona w następnych latach) ze zdziwieniem doliczyli się o jedną kanadyjkę z załogantem więcej. Pijany mieszkaniec pola nie mogąc w nocy odnaleźć swojego namiotu postawił sobie naszą kanadyjkę zabrał materac a nawet przykrył się kocem. Obudzony grzecznie podziękował za nocleg.
  • Pakować się jak Dyduś
  • Papierzak – kupa postawiona w lesie w pobliżu obozu. Przeważnie przez bojącego się iść do latryny nocą nowicjusza lub takiego, któremu śmierdziało w latrynie (paniczyk) lub bał się wpadnięcia do dołu (wtedy gdy robiliśmy latryny z żerdzi nad dołem.
  • Papierzakowy las – lasek który, służył za miejsce, gdzie można było się udać z saperką za potrzebą, niestety zdarzały się papierzaki (co tu owijać w bawełnę – kupy z papierem toaletowym) które nie zostały właściwie zamaskowane przez producenta. W nagrodę „wyróżniający” się np. na zbiórkach zastęp otrzymywał zadanie „rozminowanie” papierzaków – patrz też grzyb
  • Papu, papu dla papugi
  • Patelnia
  • Pekin – nazwa własna skrzyni – będącej w szczepie „od zawsze” użytkowanej głównie przez gromady zuchowe. Nazwa została nadana po upodobnieniu skrzyni do walizki – napisano farbą różne nazwy stolic – że niby tam była ta walizka. Na najbardziej reprezentacyjnej ścianie zapomniany już z nazwiska artysta, umieścił napis PEKIN i tak się już przyjęło. Mówiło się iść po Pekina, przynieść Pekina. Noszeniem skrzyń wsławił się Bolo niosąc bez żadnych oznak zmęczenia sam Pekina całkowicie załadowanego papierami. W trakcie koniecznej renowacji w 2003 roku zamalowano napisy.
  • Pełen but
  • Perfidia ludzkich nie zna granic –
  • Piastowski namiot zabrać piastowski – namiot 3 osobowy typu BRDA. Pierwsze trzy takie namioty drużyna otrzymała za zajęcie 2 miejsca w trakcie Rajdu Piastowskiego. Bardzo dobrze przysłużyły się naszej turystyce. M.in. targaliśmy je w trakcie obozu wędrownego po Beskidzie Wyspowym. Słabym punktem była podłoga zrobiona z materiału podgumowanego, który tracił swoje właściwości – materiał sztywniał i darł się. Ostatecznie namioty zostały wycofane w 2011 roku.
  • Piżama – namiot 10 osobowy w charakterystyczne pasy biało czerwone żółte. Zastęp który miał spać w piżamie był pohańbiony. Dlatego piżama skończyła najpierw jako magazyn żywnościowy a następnie życie swe zakończyła ostatecznie jako pokrycie drewutni. Skutecznie i systematycznie nacinany niby to przypadkiem siekierą przez kolejne zastępy służbowe zakończył swój żywot w smrodzie. Inaczej też nazywany Gucio.
  • Pociągnąć z buta
  • Podharcerzyć
  • Pomost jezusowy –
  • Potwór z bagien
  • Powiesić kogoś za nogi głową w kierunku miski klozetowej – taką rzekomo karę mieliśmy stosować w stosunku do niegrzecznych druhów. Pomówienie oprócz tego że było zabawne (bo gdzie w latrynie miska klozetowa?) niestety narobiło nam sporych kłopotów zanim wyjaśniliśmy sprawę, list opisujący nasze bezeceństwa trafił do KH, KCH a nawet do Kuratorium. Inna sprawa że stosowany na tym obozie Kodeks Admiralicji budził lekką zgrozę. Ale był stosowany tylko do harcerzy starszych i traktowany wyłącznie jako zabawa. (tak nam się przynajmniej zdawało).
  • poznańska świnia –
  • Prezydent
  • Przerzucimy drużynę motorynkami –
  • Przyciąganie pod kilem – jedna z kar z Kodeksu Admiralicji – polegała na przeciągnięciu delikwenta pod kanadyjkami w namiocie. Kara nie została zastosowana w celu ukarania kogoś. Okazało się że znaleźli się śmiałkowie którzy chcieli być przeciągnięci aby udowodnić innym jakimi są twardzielami. Należy dodać że żaden z ochotników nie ucierpiał w trakcie tych prób. (na ciele, bo na umyśle nie sprawdzaliśmy)
  • Przywieź marsjanina
  • PSCz – Punkt Straty Czasu
  • Psychiczni – określenie na kadrę obozu (Dobiegniew 1996) jakie użyła niejaka Linkowa, gdy ci kazali ubrać się całości w pełne mundury na wycieczkę do miasta. Na usprawiedliwienie wspomnianej należy wspomnieć że w tym dniu nie było szczególnie ciepło. Ale marzli wszyscy solidarnie. Określenie zostało skwapliwie podchwycone zarówno przez uczestników jak i przez psychicznych, którzy otrzymali łatwe wytłumaczenie swoich działań – alarm w środku nocy – psychiczni, gra terenowa – psychiczni itd. Oczywiście całość bawiła się doskonale.
  • Psychiczny bieg na orientację – zorganizowany przez psychicznych po raz pierwszy w Dobiegniewie. Polegał na minimalnym zaangażowaniu kadry, która rozdawała uczestnikom mapy z zaznaczonymi punktami orientu i tablice kontrolne. Każdy zastęp musiał dotrzeć w pierwszej kolejności do wyznaczonego punktu i tam zostawić oznaczenie punktu. Następnie wyruszał na poszukiwanie punktów innych zastępów. Bardzo wygodna forma zagospodarowania czasu uczestników – stosowana później wielokrotnie. Niebezpieczeństwo może zaistnieć tylko w momencie kolaboracji zastępów. Ale to się raczej nie zdarza.
  • Puścić w misce budzik
  • RedNacz
  • Robić za satelitę
  • Rondo Bobasa
  • Royal Club of Babington –
  • Ruina, disco Ruina
  • Rumunowo – ziemianka
  • Setka – jedno z określeń naszej drużyny, również w formie skróconej o zabarwieniu lekko pejoratywnym seta. – gar aluminiowy o pojemności 100 litrów o uniwersalnym przeznaczeniu, w innych odmianach: trzydziestka (30 litrów) i pięćdziesiątka (50 litrów); przedmiot niesłusznie kojarzony z napojami wyskokowymi; setka służyła zarówno jako balia do prania, czasem jako sprzęt pływacki, najczęściej wykorzystywana była jako przechowalnia chleba w magazynie, obecnie po częściowej amputacji służy jako patelnia.
  • Siekiera typu Dobiegniew, narzędzia niezniszczalne – zwiedzając były Oflag IID Woldenberg zauważyliśmy niezwykłą modyfikację zwykłej siekiery – drewniany trzonek został zastąpiony wspawaną rurą. Natychmiast zleciliśmy lokalnemu twórcy (kowalowi artystycznemu) wykonanie kilku egzemplarzy ze zniszczonych siekier. Było to w czasach gdy siekiery ginęły masowo w trakcie przygotowywania opału do naszej kuchni polowej. Tak zmodyfikowana siekiera okazała się narzędziem niezniszczalnym – niestety nie niezgubywalnym. Po wprowadzeniu propan butanu (2000 r.) siekiery odeszły do głębokiej rezerwy.
  • Siwy dym – jedno z ulubionych powiedzeń kadry. Określające iż sprawa jest bardziej skomplikowana niż się wydaje. Często powtarzane również bez większego sensu.
  • Słoikować – jedna z ulubionych form rozrywki zastępów służbowych w trakcie obozu w Doliwcu Leśnym (1987). Polegała na spuszczaniu z pomostu na dno jeziora słoika przywiązanego do sznurka. Następnie myśliwy pilnie wpatrywał się czy nie wpływa do słoika rybka. Silne szarpnięcie i zdobycz była na pomoście. Nie było aż tak źle abyśmy musieli żywić się tym co złowimy więc rybki wracały z powrotem do jeziora i zabawa zaczynała się od początku. Myślę że równo cieszyła myśliwych jak i ofiary. Doliwiec Leśny był pierwszym samodzielnym obozem drużyny. Został zorganizowany w bardzo trudnych czasach kiedy na „masę mięsną” (tak się wtedy nazywało mięso i wędliny) musieliśmy otrzymać specjalne kartki przydziałowe. O samochodzie na obozie nawet nie marzyliśmy. Większe dostawy załatwialiśmy idąc do Zaniemyśla z naszym wózkiem dwukołowym a mniejsze na plecach przynosił nasz ówczesny kwatermistrz.
  • Słowniczek
  • Smród ognisko – ognisko nie mające nic wspólnego z rytuałami harcerskim, chociaż dość ulubione przez harcerzy – rozpala się w ostatnią noc ma wspierać wartujących. Do ogniska trafia wiele rzeczy dla których był to już ostatni obóz: koszulki, trampki, dezodoranty, pasty do zębów itp. Zapach roznoszący się do koła wyjaśnia nadaną ognisku nazwę. Pierwsze smrody zostały rozpalone na obozie we Wronczynie w 1988 roku. Wstyd przyznać ale również w namiocie. Usprawiedliwia nas tylko to że ognisko było mikro a na dworze od 2 tygodni padał deszcz. Deszcz który przypędził grupę NRD-owców, którymi mieliśmy się opiekować. W późniejszym okresie smroda rozpalaliśmy często podczas sprzątania baz hufcowych. Obecnie w związku z podniesieniem poziomu świadomości ekologicznej – smrody odchodzą w zapomnienie lub są bardzo symboliczne i krótkotrwałe.
  • Spadaj chamie bo cię złamie – w ten sympatyczny sposób przepędził jednego z uczestników wyjazdu do Flandrii (1994) nasz harcerz „Metal”. Dodać należy że scenerią tej akcji był ratusz w Ypres gdzie byliśmy podejmowani oficjalnie jako przedstawiciele Polski. Ze strony belgijskiej była cała śmietanka włącznie z Premierem Flandrii i naszymi ambasadorami. A to sympatyczne zdanie Metal (1,50 w berecie) wygłosił do Warszawiaka (uczestnika wyjazdu) wielkości małej meblościanki – o dziwo Warszawiak poszedł jak zmyty. Słowa Metala pozostały z nami na stałe.
  • Spadochroniarz – na początku lat osiemdziesiątych gdy wszystko było jeszcze proste – jako jedna z nagród za wygranie rywalizacji śród rocznej był wyjazd na obóz zagraniczny. Nasza drużyna wygrała 3 x Czechosłowację (CSRS – Czecho Słowacką Republikę Socjalistyczną) 3 x Niemcy (NRD Niemiecka Republika Demokratyczna), 1 x Rosja (ZSRR Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich) 1 x Węgry (WRL – Węgierska Republika Ludowa) i 1 x Francję (tę samą co teraz). Były jeszcze oczywiście drobne haczyki. Po pierwsze musieliśmy wykazać swoje zaangażowanie społeczne i wziąć udział w pochodzie 1 Majowym, zdjąć nasze barwy drużyny i do swojego składu dołączyć tzw. Spadochroniarzy – czyli dzieci prominentów. Często byli to harcerze z innych drużyn, nawet czasami byli nieźli. Jeżeli jednostka była wartościowa dokonywaliśmy przewerbowania i wcielaliśmy delikwenta lub delikwentkę w nasze szeregi. Tak dołączył do nas Budziol, Soltar i kilku innych. Również harcerki w pierwszym składzie naszej drużyny (1984r.) były w całości spadochroniarkami przewerbowanymi po wyjeździe do NRD. Dla spadochroniarzy podkreślających swoje prominenckie pochodzenie byliśmy bezwzględni. Po obozie nie było dla nich miejsca w naszych szeregach. Do legendy przeszły złośliwe kolory proporczyków którymi kazaliśmy „ozdabiać” im swoje mundury. Bo żaden zastęp nie chciał aby jego barwy były bezczeszczone przez takiego spadochroniarza. Era spadochroniarzy zakończyła się wraz wyjazdami zagranicznymi. Określenie Spadochroniarz na krótko powróciło w połowie lat 90 jako określenie kary fizycznej polegającej na dość skomplikowanym układzie ćwiczeń gimnastycznych.
  • Stalowy szerszeń, Żółta śmierć, Szary rekin – nazwy własne pontonów drużyny, nadane na obozie w 1985 roku we Wronczynie. Niestety „Stalowy szerszeń” po ww obozie zaginął (został oddany do wulkanizacji i zginął z zakładu!?). W 1986 do osamotnionego „Szarego rekina” dołączyła „Żółta Śmierć” – niestety od początku ponton wyjęty z zakamarków jakiejś piwnicy okazał się pechowy. Najpierw zalepiliśmy kilka dziur które powstały w transporcie na obóz do Wisełki. Podczas ćwiczeń desantu z jeziora, załoga płynącego obok „Szarego rekina” ujrzała nagle jak załoga „ŻŚ” nagle znika w głębi pontonu. Właśnie w tej chwili odpadła podłoga pontonu. Naprawa okazała się nieopłacalna. Ponton pozostawiliśmy w bazie. W 1992 po raz ostatni przyjechaliśmy na obóz do Wisełki i jakie było nasze zdziwienie gdy jeden z zastępów ze zwiadu terenowego przytargał olbrzymi kawał gumy. Była to „Żółta Śmierć” nie pochowana właściwie przez sześć lat straszyła w okolicach bazy. Chcąc godnie pożegnać weterankę urządziliśmy specjalnego uroczystego smroda. Na którym najpierw omówiliśmy zasługi „ŻŚ” dla żeglarstwa a następnie dokonaliśmy całopalenia. Patrz też Yachting for boys.
  • Stanowisko wyparzania jaj – z problemem wyparzania jaj po raz pierwszy spotkaliśmy się na obozie w Szklarce Radnickiej (1993). Do tej pory żyliśmy z błogą nieświadomością że tego nie trzeba robić. W jakim byliśmy błędzie. Pani z SANEPiDu (wyjątkowo upierdliwa) wkroczyła na teren obozu chcąc natychmiast dać nam mandat bez oglądania obozu. W trakcie jednak lustracji szczegółowej wybijaliśmy jej kolejne argumenty. Nagle Pani ożywiła się i z błyskiem w oku zapytała: A gdzie macie stanowisko wyparzania jaj? Lekko znudzony i jednocześnie zniecierpliwiony Kejza oświadczył Pani, podciągając jednocześnie spodnie: Zaraz mogę Pani pokazać!! Pani nie dochodziła już czy może pokazać jej stanowisko czy jaja. Z problemem jaj borykamy się do tej pory. Bo jak wiadomo ze względu na salmonellę nie wolno ich przechowywać w magazynie żywnościowym chyba że w odpowiednim pojemniku ale też nie wszystkie Panie to akceptują. Dlatego jaja przechowywane są bądź w osobnym namiocie lub pod łóżkiem kwatermistrza.
  • Stonka, Szarańcza – tym sympatycznym określeniem zwykliśmy nazywać najazd rodziców w dniu odwiedzin. Oczywiście zawsze mile widzimy rodziców na terenie obozu – byle w dniu odwiedzin.
  • Sykać jak Biskup – nerwowa reakcja jednego ze Strzelców na większość poleceń kadry i zastępowego. Często wykorzystywano to przeciw Biskupowi sykając na niego bez większego uzasadnienia często tylko dla sprowokowania jego nerwowej reakcji (dziecinada!).
  • Szczerze?! Szczery
  • Szeremietowować
  • Sztandarowi cześć! –
  • Ślimaczki na trokach
  • Śmierć Pająka, Ucieczka z więzienia
  • Śpiewać nie jesteście w operze!
  • Tak sobie myślę ale nie wiem czy dobrze
  • Tego ni mam
  • Ten za udane pożycie
  • Tłusty, Chudy – postawić na Flipie Tłustego
  • Tobruk
  • Torba
  • Traktorzysta – bardzo niepochlebne określenie sposobu noszenia i wyglądu beretu. Beret mocno naciągnięty na głowę tak że brak „antenki” tylko odróżnia właściciela od wspomnianego pracownika rolnego.
  • Trzymać kasty!
  • Trzymać krok! (własny)
  • Trzymając za nogi głową spuścić w muszlę klozetową
  • Tubylcy, pokojowo nastawieni, tubylcy atakują!!, zapytać o drogę tubylca –
  • Uczulenie na cytrusy –
  • Ukryte punkty –
  • Uważaj bo przyjedzie mój brat steryd
  • Uzoazymutozrzut –
  • Uzozrzut
  • Volkswagen Przynieś VW
  • W dwuszeregu zbiórka, rozdzielno płciowo panowie pierwsi
  • W dwuszeregu, na chodniku, frontem w kierunku pompy, prawe skrzydło na wysokości rynny zbiórka!
  • W lewo na PKP a w prawo na zupę
  • Wałek – to jest jakiś wałek –
  • Waran waranić zwaranić
  • Wedle trzech buczków –
  • Wesołe zawody
  • Weterani, rezerwa – określenie byłych harcerzy 100 PDH czujących nadal więź z drużyną i uczestniczących w Zbiórka Klubu Weteranów – polowych i miejskich.
  • Wigwam –nazwa własna namiotu o bardzo charakterystycznym kształcie stożka. Wsławił się noclegiem 13 osobowej reprezentacji drużyny na Perkuna i dwóch przygodnie przygarniętych przez Dydusia panienek (harcerek z innej ekipy, które to gapcie nie zabrały namiotu na nocleg w lesie) mimo potężnego tłoku jak to na perkunie było zimno w nocy. Na normalnym obozie spełnia funkcję namiotu ładnie wyglądającego w okolicach bramy – czyli służy jako wartownia. Tak było do czasu wprowadzenia Tłustego i Chudego. Później namiot pełnił funkcję świetlicy w podobozie zuchowym. Zuchy traktowały go dość brutalnie. Obecnie w głębokiej rezerwie.
  • Włodziowo
  • Wpaść w czarną dziurę
  • Wulkan intelektu –
  • Wybieranie szyszek z lasu – synonim bezsensownej pracy, będącej jednocześnie karą za poważne przewinienie, stosowaną na obozach w latach 80-tych, także w celu uzmysłowienia nieracjonalności pewnych zachowań i tym większego wpływu na kształtowanie właściwych postaw; po raz pierwszy zastosowano nie jako karę ale sposób na ośmielenie jednego z naszych instruktorów, który został wysłany do lasu w towarzystwie pięknej Czeszki aby nazbierać wiadro szyszek z lasu. Wszyscy sądzili że właściwie spożytkuje czas niestety po krótkim czasie dh Jacek przyszedł dumny z pełnym wiadrem szyszek. Za nim szła zawiedziona Czeszka. Wszyscy pukali się w czoło.
  • Wyjść z kimś za bramę
  • Wystaje ci gazeta – spod munduru w okolicy brody wystaje koszulka. Pół biedy jeżeli jest to koszulka w kolorze dopuszczalnym – tzn. czarnym, gorzej jeżeli jest to sweterek wzorzysty lub golf – ten rodzaj gazety doprowadza kadrę do pasji. Często gazeta jest wyciągana na wierzch w celu prześmiewczym; pochodzenie galanteryjne
  • Yachting for boys – ruch programowy naszej drużyny zorganizowany w oparciu o flotę pontonów (pontony zostały szumnie nazwane jachtami i otrzymały nazwy własne patrz: Stalowy szerszeń, Żółta śmierć, Szary rekin). Pierwszymi Prezesami klubu jachtowego dh Cypel i Drużynowy. Do Klubu przyjmowano tylko wybranych (później również wybrane) potwierdzeniem przyjęcia było dwukrotne uderzenie wiosłem w tą część człowieka gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę.
  • Z deka, deczko
  • Z tamtej strony jeziora
  • Zabunkrować – – ukryć; pochodzenie frontowe
  • Zagraj coś Piciu!
  • Zakopać butelkę
  • Zasady ograniczonego zaufania
  • Zasady ograniczonego zaufania wg Paszczaka – Sprawdzają się tylko butowani
  • Zaśpiewać „Zbójów” w wersji niecenzuralnej –
  • Zdziwko chapło?
  • Zielone budki – popularna nazwa naszych latryn. Pierwsze dwa egzemplarze wybudowano w połowie lat siedemdziesiątych. Po trzydziestu latach eksploatacji (jak to brzmi!) – dzięki weteranowi drużyny (Bartkowi) zostały zastąpione przez cztery nowe klony – doskonałe kopie. Oby służyły nam równie długo. Budujący je stolarz nieopatrznie śmiał nazwać nasze latryny „wychodkami” – czym obraził nasze obozowe latryny!
  • Zielone lata…. –
  • Złoto Inków – pokaźna sztaba metalu (30x10x2 cm) znaleziona w trakcie obozu w Doliwcu Leśnym. Ze względu na wygląd zagrała w jednej z gier terenowych poszukiwane Złoto Inków. Kadra dopatrzyła się nowego zastosowania Złota – od tej pory Złoto ruszyło na podbój kanadyjek. Co wieczór jest umieszczane w kanadyjce kolejnego kandydata na księcia lub księżniczkę inkaską. Gdy rano okaże się że nowy Książe lub księżna przespali całą noc na złocie mają prawo podłożyć je komuś innemu. Często zdarza się tak że złoto leży w łóżku kilka dni – może śpi się na nim tak wygodnie?
  • Zmierzyć wysokość drzewa metodą Ciacha –
  • Zrobić Donalda
  • Zuchówka, Zuchufka
  • Zychować, zyszek
  • Drzem spadziowy –
  • Słoneczna loteria –
  • Złośliwy marynarz –
  • Będziemy o 6. (powrót z obozu w Vasarosnameny) –
  • Zostajemy jeszcze jeden dzień. (wycieczka feriowa do MRU) –
  • Zrobić jeża na głowie (w trakcie chrztu w Pekle – ze smalcu) –
  • Parówka w cieście na patyku (przysmak Wisełki) –
  • No ba! – ulubione powiedzenie Króliczycy i Odżywy przejęte później przez Higienistki i zmodyfikowane.
  • No ba tej! – ulubione powiedzenie zastępu Higienistek (HAL 2004) stosowane w celu dręczenia kadry.
  • Iglak – ogólne określenie namiotów typu iglo bedących na wyposażeniu drużyny.
  • 2 D – nazwa własna skrzyni – przeważnie gromadzi w niej swoje materiały sam Szef – czyli ja. Nazwa pochodzi od napisu jaki nanieśli na nią wystawcy MTP (Niemcy), kiedy przysłali w niej materiały na targi.
  • Gra w geja – bliżej niezrozumiała zabawa naszych zuchów (2004) zawzięcie tępiona przez kadrę.
  • Pan z jaszczurką – legenda stworzona przez jednego z Podhalan (Basię), której zadanie krótkotrwałe miało przynieść ubawę ze strachu zuchów. W rezultacie doprowadziło do kilku dniowych problemów noclegowych paru dzielnych zuchów. Autor bajki został zmuszony do opieki nad zainfekowanymi historyjką o okrutnym Panu z jaszczurką i odwołania swoich bredni. (2004)
  • Nie folgujcie sobie Wasowski, jeszcze raz i Kaukaz! – ulubione cytaty z filmu „Potwory i spółka” stosowane przez kadrę w celu straszenia uczestników. (2004)
  • Wygazowany Sprit